czwartek, 14 czerwca 2018

#27 Niall Horan

Siedziałam w szkolnej ławce, przypatrując się klasowej tablicy. Widniał na nim napis, który uświadomił mnie w tym, co się aktualnie dzieje. Zakończenie roku. Przez ostatnie miesiące byłam bardzo nieobecna. Ludzie myśleli, że zwariowałam, przez co każdy unikał mnie jak ognia.  W sumie nie dziwię się im. Kilka miesięcy były najgorszym co spotkało mnie w życiu. Strata ojca, zerwanie z chłopakiem, różne nałogi, opuszczenie się w nauce, przez co ledwie zdałam. Wszystko to przyszło szybko, nagle i niespodziewanie. W czasie, gdy mój chłopak powinien być przy mnie i mnie wspierać, ten uganiał się za innymi dziewczynami. 

Pamiętam jego minę, gdy siedział w kawiarni ze swoją zdobyczą, Laurą z mojej szkoły. Nie byłam na nią wściekła. Najbardziej zranił mnie on i tylko to się liczyło. Poprosiłam Lau o opuszczenie kawiarenki, po czym zaczęłam wydzierać się na Tonny'ego . Nie przejmowałam się ludźmi. Często po szkole chodziłam do tej kawiarni robić lekcje, poza tym w każdy weekend zarabiałam sobie na studia. Nie miałam zahamowań, gdyż doskonale wiedziałam, że pani Rose mnie nie wyrzuci. Traktowała mnie jak swoją wnuczkę i kiedyś obiecała, że zostawi mi w spadku biznes. 
Tonny próbował udawać głupka i się tłumaczył, lecz po chwili niczym człowiek z rozdwojoną jaźnią powiedział, że jestem wredną suką i mam spierdalać, że on nie ma czasu zajmować się laską, która dopiero straciła ojca. On nie jest niańką, a wypłakiwać mogę się w poduszkę. Do tamtego czasu nie wiedziałam, że Tonny potrafi być takim chujem.~kartka z pamiętnika~

Po raz ostatni dzwonek wydał swój dźwięk, a ludzie ruszyli ze swoich miejsc. 
Nie spieszyłam się za bardzo, więc jako ostatnia wyszłam z klasy. Podążałam przez długi korytarz bez sensu, bo i tak znów zobaczę go za rok. westchnęłam pod nosem i przyspieszyłam kroku. Znalazłam się na boisku, gdzie wszyscy ze sobą rozmawiali, śmiali się. Nie miałam na to ochoty, zresztą i tak pewnie nikt by ze mną nie chciał pogadać. 
Spojrzałam w niebo, przymknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech, uspokoiłam się. Zaciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę domu.
Czas zacząć działać~pomyślałam sobie w myślach. 
-Hej mamo!-krzyknęłam na wejściu.
-Hej córuś. Widziałaś może gdzieś moją fioletową walizkę?- zapytała rodzicielka.
-Tak, jest na strychu. Wyjeżdżasz gdzieś?- zadałam głupie pytanie. 
-Dostałam wezwanie z pracy, a wiesz, że każde pieniądze nam się przydadzą.- uśmiechnęła się blado.- Poradzisz sobie, prawda?
-Jasne mamo. Nie pierwszy, nie ostatni raz. Zjemy chociaż wspólną kolację?-w moim głosie pobrzmiewała nadzieja. 
-Jasne słoneczko, wyjeżdżam dopiero jutro. Ale teraz idę się spakować dobrze? 

Spojrzałam na mamę, po czym wzięłam plecak i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. 
Moja sypialnia z każdym dniem stawała się większą graciarnią. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero dwunasta, więc miałam jeszcze kilka godzin. 
Przebrałam się w wygodne rzeczy i zabrałam się za sprzątanie. Na koniec wywaliłam stare kosmetyki i masę ubrań, których nie noszę. Zniosłam śmieci na dół, a następnie ponownie weszłam na górę. Byłam zadowolona z efektu końcowego. 
Fuksja idealnie komponowała się z jasnymi meblami. Wszystko miałam poukładane, a na ścianie zawisły zdjęcia moich ulubionych miejsc. 

Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę czternastą, więc pobiegłam do łazienki przebrać się na wyjście. W pokoju spakowałam torebkę z portfelem, kluczami od domu i telefonem. Ubrałam się wygodnie, ale pierwszy raz od pół roku dziewczęco. Żadnych dresów i wielgachnych bluzek. Narzuciłam na ramiona jeansową kurtkę i wyszłam na dwór po drodze żegnając się z rodzicielką. Pod dziesięciu minutach siedziałam już na fotelu, a fryzjerka zajmowała się moimi włosami, a raczej sianiem na głowie.
Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i pozwoliłam pani działać.
Po dwóch godzinach fryzjerka oznajmiła, ze koniec moich męczarni. Otworzyłam oczy i o mało co nie wyleciały mi z orbity. 
Nie mogłam uwierzyć, że po drugiej stronie jestem ja. Moje długie do pasa brąz włosy, stały się blond i o 10cm krótsze.
Zapłaciłam i bardzo podziękowałam pani. Radosnym krokiem wyszłam z salonu fryzjerskiego, niefortunnie przy tym na kogoś wpadając.
-Przepraszam, ale ze mnie gapa, pan wybaczy.- powiedziałam podnosząc głowę.
Jak się okazało wpadłam na niebieskookiego chłopaka w rozjaśnianych włosach, na oko metr siedemdziesiąt pięć.
-Nic się nie stało. Ja też powinienem patrzeć jak idę. - powiedział uśmiechając się.
Po akcencie można wywnioskować, że nie jest on stąd.
-Jesteś irlandczykiem ?-zapytałam zaciekawiona.
Chłopak znowu się uśmiechnął, a ja zastanowiłam się coś przegapiłam.
-Czym cię tak rozbawiłam?-zapytałam ponownie.
-Wybacz, ale po prostu jesteś tak zafascynowana moim akcentem, że nie zdajesz sobie sprawy, ze nadal cię podtrzymuje.- uśmiechnął się szelmowsko.
-Ups.- powiedziałam czerwieniąc się.- Faktycznie, przepraszam.
-Słodko się rumienisz.- powiedział wywołując jeszcze większe szkarłatne rumieńce.- Ale czy powiedziałem, że mi to przeszkadza?
-Nie, ale trochę ważę i uważam, ze to niewygodna pozycja.- odparłam , wstając na własne nogi.
-Nie przesadzaj, jesteś lekka jak piórko. Wybacz, ale mam umówioną wizytę i muszę iść.
-Nie ma sprawy, jeszcze raz przepraszam i miło było cię poznać.
-Ciebie również i mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Mogę prosić ciebie o numer?- zapytał niepewnie.
-Nie ma sprawy, daj mi telefon i ci zapiszę.
-Proszę.- powiedział podając mi urządzenie. Wpisałam swój numer i zapisałam go w kontaktach.
-Niall.-powiedział odbierając swoją zdobycz.
-Cco?- zająkałam się.
-Niall jesteś.- uśmiechnął się pewnie i wszedł do środka.
-A ja (t.i) !- krzyknęłam zanim drzwi zdążyły się zamknąć.
Ruszyłam tanecznym krokiem do domu.

niedziela, 19 marca 2017

#26 Zayn Malik

Znaleziony obrazOgromne krople deszczu spadały na moją wykrzywioną bólem twarz.
Cierpienie rozpływało się po moim ciele niczym wrzątek. Czułam się tak bardzo słabo. Czułam, że lada moment upadnę.
Stałeś na przeciwko mnie i czekałeś na jakąkolwiek  reakcję z mojej strony. Miałam przeogromną ochotę uciec, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, a co dopiero się ruszyć.
-(t.i), proszę zrozum. To nie miało tak być. Ja, ja po prostu przestałem czuć, to co kiedyś do ciebie czułem. Jesteś wspaniałą kobietą i w przyszłości będziesz najlepszą matką, ale nie mojego dziecka. Już cię nie kocham i uważam, że zasługujesz na kogoś lepszego. Wiem, że byłem twoją pierwszą miłością, ale to nie ja będę ostatnią. Jeszcze raz przepraszam.- powiedziałeś, przystępując z nogi na nogę.
-Ale.- wyszeptałam lekko słyszalnie. -Dlaczego?
-Przecież ci powiedziałem.- odparł zaniepokojony moim stanem.
-Dlaczego nie zakończyłeś tego wcześniej? Dlaczego śmiałeś mnie obrażać? Dlaczego?- wreszcie coś we mnie drgnęło. Poczułam wściekłość. -Nienawidzę cię! Jak ja mogłam tyle lat się męczyć z kłamcą i draniem? Wiesz co ci powiem?- kontynuowałam bez jego odpowiedzi.- Życzę ci żebyś zdychał w piekle!- Wydarłam się i szybko pobiegłam przed siebie. Byle najdalej od niego.
*********
Minął tydzień. Cholerne ciężkich siedem dni. Przez cały ten czas siedzę w jednej pozycji i nie ruszam się z domu. Ba, ja nawet nie ruszam się z łóżka.
Nikt mnie nie odwiedza, za co jestem wdzięczna. Od tamtego dnia Zayn próbuje się ze mną skontaktować, ale ja odrzucam jego połączenia. Wiem, że nie powinnam tak robić, bo jest moim przyjacielem, ale nie mam ochoty na nic. Straciłam wszystko, straciłam sens życia.
                                                                      ***********
Usłyszałam łomotanie w drzwi. Oszołomiona spojrzałam w stronę dobiegającego hałasu, ale nie ruszyłam się ani o milimetr.
-(t.i), myszko, błagam otwórz mi.- To był Zayn.- Proszę cię. Co się stało? Chcę ci pomóc.-nie usłyszawszy ode mnie odpowiedzi, mówił dalej.- A może nie chcesz mnie już znać? Zraniłem cię? Przeoczyłem coś? - było słychać jak bardzo cierpi.
Coś we mnie pękło. Wstałam z łóżka i rozprostowałam kości. Omal nie upadłam. Dochodząc do drzwi musiałam opierać się o ściany. Byłam taka słaba. Przekręciłam zamek i lekko uchyliłam drzwi.
*Oczami Zayna*
Zgrzyt zamka oznaczał, że (t.i) otworzyła mi drzwi. Chwyciłem za klamkę i lekko uchyliłem dzielącą nas przeszkodę. Drzwi odsunęły się, a ja zobaczyłem ją.
Przeraziłem się. Moja kochana myszka wyglądała strasznie. Wyraźnie schudła, miała wielkie sińce  pod oczami, jej zawsze gładkie i lśniące kiedyś włosy, przeobraziły się w tłuste, rozczochrane  które spięła w wysokiego koka. Ubrana była w moją bluzę, która sięgała jej do kolan i czarne legginsy. Od razu widać było, że jest wycieńczona i ledwo trzyma się na nogach.
-Boże.- szepnąłem oszołomiony.
-Przepraszam.- wyjąkała, a na jej zaróżowionych od płaczu policzkach pojawiła się słona ciecz. Mocno ją przytuliłem do siebie, a ona wybuchła płaczem.
Wziąłem moją myszkę na ręce i zaniosłem do sypialni. To co tam zastałem, brak słów. Masa chusteczek, brudne ubrania. Jakby tu nikogo nie było dobry rok. Posadziłem ją na fotelu, a sam zabrałem się za porządek. Zmieniłem jej pościele i ogarnąłem podłogę. Położyłem ją do łóżka, a ona od razu zasnęła. Ciekawe ile nie spała?- zapytałem sam siebie.
Z brudnymi naczyniami poszedłem do kuchni. Posprzątałem resztę domu i przyszykowałem dla nas posiłek.
Wiedząc, że (t.i) nie obudzi się szybko poszedłem do sklepu na porządne zakupy. Postanowiłem kupić jej też coś na poprawę humoru.
                                                                     ************
Chodziłem po sklepach w poszukiwaniu ogromnych rozmiarów misia.  Razem z Niallem, którego spotkałem przypadkiem w spożywczym obeszliśmy całe miasto i nic.
-A może wejdziemy tutaj?- zapytał blondyn.
-Warto spróbować.- uśmiechnąłem się do niego.
Był i rzucał się w oczy od razu po przekroczeniu sklepiku. Podbiegłem do niego i z pomocą Horana postawiłem go przy kasie.
-Widzę, że zależy panu na dziewczynie, na pewno się spodoba.- posłała mi ciepły uśmiech kasjerka .
-Nawet nie wie pani jak bardzo. Dziękuję, do widzenia.-  odparłem szczerze.
Kiedy znalazłem się już w domu (t.i), podziękowałem Niallowi i poszedłem odłożyć zakupy do szafek. Kwiaty włożyłem do wody i zaniosłem do jej sypialni, a następnie wróciłem po misia.
*twoimi oczami*
Otworzyłam oczy i z lekkim opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego co się wydarzyło.
Usiadłam na czystych pościelach, od których biła przyjemna woń i zauważyłam ogromnego, białego misia. Leżał w nogach mojego łóżka, a jego mordka uśmiechała się do mnie. Na czworakach podeszłam do pluszaka i przeczytałam liścik wpleciony w jego rączki. 
 Nie smuć się myszko, będzie dobrze.
Pamiętaj ja zawsze będę przy tobie.
Twój Zayn <3
Pierwszy raz od tygodnia na moją twarz wkradł się uśmiech. Powoli wstałam i ruszyłam w stronę kuchni. Na stole przyszykowane było spaghetti, które parowało od gorąca. Tyłem do mnie stał mój Zaynuś. Moje słoneczko.
Podeszłam do niego i  mocno wtuliłam twarz w jego plecy. 
-Kocham cię Zayn. Dziękuję. -z moich ust wydobyły się tak bardzo i długo skrywane słowa.
-Też cię kocham myszko. Pamiętaj zawsze będę dla ciebie. -pocałował mnie w czubek głowy.-
A teraz marsz jeść bo w anoreksję popadniesz.- odparł poważnym tonem.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się szeroko.

-A może przeprowadziłbym się do ciebie na ten czas, aż wszystko wróci do normy?- spytał nieśmiało mój badboy
-Zrobiłbyś to dla mnie?- zapytałam zaskoczona.
-Oczywiście.
                                                            *************
10 lat później

Razem z Zaynem mamy piękny dom na wsi i trójkę wspaniałych dzieci. Często widujemy się z chłopakami z zespołu i tak jak dawniej zachowujemy się jak małe dzieciaki. Uwielbiam patrze na Mulata kiedy jest wśród  swoich przyjaciół. Jest wtedy taki szczęśliwy. Tak jak ja. Cieszę się, że dostałam taki prezent od świata jakim jest Zayn.

Hejka kochani!
Ten imagin jest dosyć stary, ale z powodu zajętego weekendu nie dałam rady dokończyć nowego!
Dlatego przepraszam was za to i za wszelkie błędy, gdyż nie sprawdziłam go do końca.
Buziaki 

sobota, 11 marca 2017

#25 Louis Tomlinson

Zdesperowana usiadłam na ławce w parku. Podkuliłam nogi pod brodę, a swoimi chudymi ramionami ciasno się otuliłam. Potrzebowałam teraz kogoś kto mocno mnie przytuli i pozwoli się wypłakać. Zamiast tego siedziałam sama w ciemnym parku, skulona, zmarznięta i zniszczona. Tak, zniszczona. Przez życie. W ostatnim czasie nie miałam łatwo, ale śmiało mogę powiedzieć, że w porównaniu z tym co dzieję się teraz, tamto to bułka z masłem.
Zerwał ze mną chłopak, rodzice się rozwiedli, rozdzielili mnie z moją siostrą. Kelly została z tatą, a ja z mamą. Oni mieszkają w Niemczech, a my w Wielkiej Brytanii. Przynajmniej mieszkałyśmy. Teraz mieszkam tutaj tylko ja.
Wczoraj zmarła moja mama. Dowiedziałam się, że ma raka i przegrała tą walkę. Tylko dlaczego tak późno? Dlaczego tak późno się o tym dowiedziałam? Te jej ciągłe delegacje, wyjazdy i złe samo poczucie. Powinnam bardziej się o nią troszczyć.
-TY GŁUPIA IDIOTKO!- krzyknęłam na siebie, nie zwracając uwagi, czy ktoś mnie usłyszy. -Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? - Wybuchłam niepohamowanym płaczem.
Siedziałam w tym miejscu bardzo długo. Przynajmniej tak mi się zdawało. Zdążyłam zmarznąć, ale nie miałam siły ani ochoty się stąd ruszać. Byłam w stanie myśleć o mojej kochanej mamie, której już nigdy nie zobaczę.
*następnego dnia*
Przekręciłam się i mocno wtuliłam w coś miękkiego. Wzięłam głęboki oddech, wdychając przyjemną woń płynu do prania.
Zorientowałam się, że to nie jest park. Park, w którym zostałam wczoraj i nadal powinnam tam być. Otworzyłam szeroko oczy i zauważyłam pokój. Nie byłam w żadnym opuszczonym domu, czy ruderze pełnej meneli tak jak myślałam. Byłam w bardzo pięknym pomieszczeniu. Na przeciwko ogromnego łóżka na którym spałam było jedno wielkie okno, przysłonięte kremowymi zasłonami, które sięgały podłogi. Po przeciwnej stronie łóżka, które umiejscowione było na środku, stała zabudowana szafa. Pokryta była bielą, jak większość mebli. W tym pomieszczeniu dominowała biel i brąz.
Od razu gołym okiem można było domyśleć się, że ten dom nie należy do zwykłych. Musiał być budynkiem zamieszkałym przez bogacza. Poczułam się nieswojo. Nie należałam do biednej rodziny, ale do najbogatszej też nie. Postanowiłam, że jak najszybciej stąd pójdę. Odrzuciłam kołdrę na bok, a następnie pościeliłam łóżko. Najciszej jak umiałam zeszłam na dół, skupiając się na omijaniu skrzeczących schodków. Gdy zabrałam się za odklucznie mieszkania, ktoś chwycił mnie w pasie i odciągnął od drzwi.
Wystraszona krzyknęłam, a następnie wstrzymałam oddech.
-A ty gdzie uciekasz? - zapytał przyjemny głos zabierając ręce z mojej tali. Odwróciłam się bardzo powoli i zerknęłam na chłopaka. Młody bóg. Brązowe włosy ułożone w pięknym nieładzie, zaspane oczy i słodkie usteczka.
-Ymhm, Ja. Ten. -jąkałam się.- Przepraszam, ale jak ja się tu znalazłam? zapytałam odzyskawszy rozum.
-Znalazłem cię wczoraj w parku.... leżałaś tam zwinięta w kłębek, miałaś podpuchnięte oczy. Nie chciałem cię tam zostawiać. Wręcz się bałem. Zabrałem cię do siebie i ułożyłem do snu. To tyle- uśmiechnął się nieśmiało
-Oh. Dziękuję.- odparłam zawstydzona.
-To może. Skoro już tu jesteś, to może.- plątał się ze zdenerwowania.
-To może co?- zapytałam ciekawa.
-Czy zjadłabyś ze mną śniadanie?- zapytał, a w jego oczach skakały iskierki.
-Wiesz. Nie uśmiecha mi się siedzieć sama w domu, więc chętnie.- odparłam łamiącym się głosem.
-To zapraszam Madame.- podał mi rękę i zaprowadził do kuchni. Śniadanko już czekało. Bekon, jajko, sok pomarańczowy. Same pyszności. Chłopak odsunął dla mnie krzesełko, a ja posłusznie usiadłam.
-Louis.- powiedział
-Co?- zapytałam zdezorientowana.
-Louis jestem.- odparł, a na jego twarz wkradł się słodki uśmiech.- A ty jak masz na imię?
-Ja jestem (t.i).
-Piękne. Pasuje do ciebie. -odparł swobodnie, a ja zalałam się rumieńcem.
-Hmm dziękuję.-wymamrotałam, spuszczając wzrok na swoje kolana
-Jeśli będziesz chciała, to możesz wziąć prysznic, a ja ci dam swoje ubrania.- Uśmiechnął się łagodnie.- To żaden problem.
-Dobrze. Ale to po śniadaniu. -odparłam.

Śniadanie z Louisem okazało się przyjemnie spędzonym czasem. Całą godzinę przegadaliśmy, śmiejąc się i wygłupiając. Po posiłku wybrałam się do łazienki i wzięłam szybką kąpiel z bąbelkami.
Louis tak jak obiecał, uszykował dla mnie swoje rzeczy. Nałożyłam jego biały t-shirt, który pachniał obłędnie. Nieco skrępowana wyszłam z łazienki, w poszukiwaniu bruneta.
-Wyglądasz w ni lepiej niż ja.- usłyszałam za plecami.
-Yhy...nie przesadzaj. Pewnie mówisz to każdej lasce, którą zabierasz do domu, gdy znajdziesz ją w parku.- Zaśmiałam się.
-I tutaj cię zaskoczę. Jesteś jedyną którą kiedykolwiek zabrałem do domu. Jedyną w swoim rodzaju.- odparł.
-Louis jak ja ci się odwdzięczę za to wszystko?- zapytałam .
-Możesz umówić się ze mną na randkę. -odparł cwaniacko.
-Okay zgoda.- powiedziałam spokojnie.
-Naprawdę ?-zdziwił sie.
-A czemu nie?
* 5 lat później *
Piękny, biały domek, na środku plaży. Skrzek mew, szum fal obijających się o skały.
To właśnie nasz domek. Jesteśmy z Louisem bardzo szczęśliwym małżeństwem i spodziewamy się trzeciego dziecka. Za rok planujemy jechać z chłopakami w trasę. Wiem, że to będzie cudowny rok......

Witam ponownie, po dosyć długiej przerwie. Dzięki Maciek za motywacje!! <3
Z góry przepraszam, że jest taki słaby ten imagin, ale znów muszę nabrać wprawy. Do następnego !xoxo

środa, 1 lutego 2017

Happy Birthday Harry Styles 🍀💞

Dzisiaj Hazzuś ma urodzinki ❤❤❤
Z tej okazju pragnę życzyć mu życzenia
*dużo szczęścia
*wiecznej miłości
*trwałego związku
*zawsze idealnej fryzury😂
*jeszcze większego sukcesu w karierze
*prawdziwych przyjaciół
*wspaniałych chwil w życiu
*więcej koncertów
*wymarzonej żony 💜
*szczęścia
*zero złości
*dużo jedzenia🍟🍟🍟
I wszystkiego czego zapragniesz Hazzuś bo na to zasługujesz 💕💕

czwartek, 22 grudnia 2016

#24 Harry Styles & Niall Horan

Imagin w formie pamiętnika

HARRY STYLES I NIALL HORAN
Biegłam zapłakana przez ulicę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zapomnieć. Wymazać z pamięci wszystko to co działo się na przełomie kilku ostatnich miesięcy.
Dokładnie trzy miesiące temu dowiedziałam się, że mój brat Harry ma raka. Był on już tak poważny, że chemio-terapia nie mogła mu pomóc. Byłam wściekła na loczka. Gdyby nie Zayn, Louis, Niall i Liam nigdy bym nie wiedziała, ze coś jest nie tak. Tłumaczył się tym, że nie chciał mnie krzywdzić. Chciał odejść w spokoju bez cierpienia innych. Byłam strasznie wdzięczna Niallowi, że do mnie zadzwonił i  wszystko powiedział. Bez zastanowienia wsiadłam z nim w samochód i ruszyliśmy do Londynu.
Gdy zobaczyłam Hazze już w progu zaczęłam strasznie szlochać. Niall musiał mocno mnie podtrzymywać, bo prawie zemdlałam. Mój kochany, zawsze uśmiechnięty, straszy braciszek leżał osłabiony na łóżku. Jego czoło zalewała fala potu, zawsze bujne długie włosy, straciły swój blask, objętość i ilość. Chłopak oddychał bardzo płytko i było widać , że sprawia mu to ogromną ilość bólu.
Hazza usłyszał mój szloch i odwrócił w naszą stronę głowę.
-(T.I)- szepnął zaniepokojony.
-Harry.- podbiegłam do niego i mocno wtuliłam się w jego ramię. Po moich policzkach lał się wodospad łez.- Dlaczego? Jak tak mogłeś? Błagam podejmij się leczenia, błagam nie opuszczaj mnie.- łkałam.
-Już za późno siostrzyczko, ale nie przejmuj się. Ja nigdy nie odejdę. Zawsze będę z tobą. O tu.- podniósł rękę i położył ją na moim sercu.
-Zostałeś mi tylko ty, nie zostawiaj mnie tak jak rodzice kiedyś. Błagam Harry mam tylko ciebie.- wpadłam w szał.
-Nie mów tak słonko, masz jeszcze chłopaków, a rodzice tak jak ja niedługo będziemy obserwować cię z góry. Każdy twój krok.-mówił to tak spokojnie.
-Pójdę w wasze ślady.-odparłam poważnym tonem.
-Nawet tak nie mów. Nie możesz zrobić tego Niallowi, on cię kocha. Zrób to chociaż dla niego, a kiedyś i tak się spotkamy, wszyscy razem, ale nie teraz. -odparł tracąc siły. Harry zamknął oczy, a ja przestraszyłam się .
-Niall! Chłopacy! Błagam.- krzyczałam żeby mnie usłyszeli.
Już po chwili do pokoju wbiegł Niall. Cały czas musiał znajdować się pod drzwiami. Podbiegł do mnie i odciągnął mnie od brata.
-Ciiii, skarbie on tylko śpi. Już spokojnie jestem tutaj. -mówił uspokajającym tonem blondynek.
-Przepraszam, ja myślałam, że on..- nie dokończyłam.
-Już dobrze, może chodźmy do mnie i tam porozmawiamy?- zapytał wiedząc, że sama o to nie poproszę.
-Dziękuję.- wstałam i prowadzona za rękę poszłam do pokoju niebieskookiego.
Tam Niall opowiedział mi wszystko. Od samego początku, aż do teraz. Chłopcy zmusili Hazze na leczenie, ale lekarze powiedzieli, że jest już za późno. Mój kochany loczek załamał się, chciał walczyć dla mnie, a oni go skreślili. Uspokoił się dopiero po miesiącu, dokładnie wtedy gdy Niall obiecał zając się mną.
-Ile?-zapytałam głucho.
-Co ile?- zdziwił się blondyn.
-Ile mu jeszcze zostało.- ugryzłam wargi, żeby się nie rozpłakać.
-Miesiąc.-odparł cicho, mając nadzieje, że nie usłyszę.
Ta odpowiedź zwaliła mnie z nóg. Dosłownie. Chyba zemdlałam, bo potem obudziłam się w łóżku Horana.
Na ten czas przeprowadziłam się do Londynu. Z Harrym było coraz gorzej. Wypadły mu wszystkie włosy, a sam oddychał coraz ciężej. Po niecałym miesiącu, Harry zmarł. To właśnie 10 Maja odbył się pogrzeb mojego kochanego brata. Chowając go w trumnie, straciłam ostatniego członka mojej rodziny. To właśnie tuż po jego pogrzebie uciekłam z Londynu, nie żegnając się nawet z chłopakami. Zostawiłam ich wszystkich. Louisa, Liama, Zayna i Nialla. Mojego kochanego blondynka. I choć serce pękało mi na milion kawałków, nie mogłam iść pożegnać się z nim, bo jak nic nie pozwoliłby mi uciec. Uciekłam i nie wiem co dalej. Muszę wszystko sobie poukładać i odpocząć. Odpocząć od tych złych wspomnień.
*******
Starannie zamknęłam swój pamiętnik i włożyłam go do szufladki w aucie. Zdenerwowana wzięłam kilka głębokich wdechów i postanowiłam wyjść już z samochodu. Poprawiłam swoją lśniącą , czarną sukienkę i lekko przeczesałam palcami swoje włosy. Zarzuciłam torebkę przez ramię i zamknęłam drzwi. Poszłam w stronę dobrze znanego mi domu. Chciałam już zapukać, ale zawahałam się.
nie mam pojęcia jak to wyglądać będzie. Czy przyjmą mnie z otwartymi ramionami, czy nie będą chcieli mnie już znać? Przecież uciekłam od nich rok temu. Jednak przez ten cały czas Horan nieustannie do mnie pisał, dzwonił i  prosił o adres. W wiadomościach przekonywał mnie żebym do nich wróciła, że mu mnie brakuje, że tęskni. Że zaczeka na mnie.
Szybko nacisnęłam dzwonek i czekałam na jakąś reakcję. Każda sekunda niemiłosiernie mi się dłużyła. Kiedy chciałam już odchodzić, usłyszałam zgrzyt zamka i już po chwili wyłoniła się twarz blondynka.
W jego oczach był ogromny smutek, na twarzy nie gościł jak zawsze uśmiech, a wręcz przeciwnie, jego twarz wykrzywiona była grymasem, bólem  i cierpieniem.
-W czym mogę pomóc?- zapytał mnie. -Jeśli chcesz autograf, albo coś to proszę przyjdź innym razem okay?- odparł nie poznając mnie. Przez ten rok zmieniłam się strasznie, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Stare dresy zamieniłam na szykowne i eleganckie sukienki, zaczęłam nosić szpilki, makijaż. Zmieniłam kolor włosów, a one same urosły mi do pasa. Sporo też urosłam, a przez siłownie wyrobiłam sobie ciało.
-Niall to ja (t.i)- odparłam cicho.
-To nie jest zabawne. Mogłabyś sobie nie żartować? Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz. Do widzenia. -odparł i odwrócił się aby zamknąć drzwi.
-Błagam spój mi w oczy. -powiedziałam zdejmując okulary. -Dokładnie rok temu odbył się pogrzeb Harrego, to wtedy ciebie opuściłam. Uciekłam bez pożegnania. To wtedy tak bardzo przeze mnie cierpiałeś. Pamiętam wszystko. Te okropne dni gdy się mną opiekowałeś podczas choroby loczka. -mówiłam, a z oczu poleciały łzy.
-To naprawdę ty. Boziu zmieniłaś  się strasznie, ale twój głos, twoje oczy. (T.I) - podbiegł i mocno wtulił twarz w moje włosy.
-Wróciłam do ciebie i przepraszam, że trwało to tak długo.
-Kocham cię tak bardzo cię kocham. Nie mogłem funkcjonować bez ciebie, a ty mnie zostawiłaś. Obiecałem opiekować się tobą, a w tym czasie to chłopacy opiekowali się mną. Nie było ciebie nie było mojego tlenu.
-Temu wróciłam kochanie. Już zaczynałam się dusić bez powietrza i musiałam jak najszybciej je znaleźć. Wróciłam bo cię kocham i już nigdy cię nie opuszczę.
Spojrzałam w jego błękitne niczym ocean oczy, a Niall mocno wpił się w moje wargi.
-Na zawsze razem.- szepnął mi w usta.
-Póki śmierć nas nie rozłączy.- odparłam i wróciłam do całowania.

Hej miśki !
Z okazji zbliżających się świąt przychodzę do was z imaginem smutnym, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Mam nadzieję, że się podoba.
Chciałabym wam też złożyć życzenia Bożonarodzeniowe, więc:
*Dużo zdrowia
*szczęścia
*prawdziwej miłości
*trwałego związku
*zwariowanych przygód
*spełnienia wszystkich marzeń
*i tego, abyście się nie zmieniali, ponieważ każdy jest wyjątkowy i wspaniały więc pewnie wy też.
Buziaki do zobaczenia po świętach !! Xoxox

niedziela, 11 grudnia 2016

#23 Harry Styles 1



 Zdyszana wbiegłam do klasy i przeprosiłam za spóźnienie swojego nauczyciela.
Ten tylko spojrzał na mnie gniewnie i kazał usiąść na swoim miejscu. Pośpiesznie wykonałam jego polecenie i rozpakowałam książki. Rozejrzałam się dyskretne po całej klasie i zauważyłam, że wszyscy znowu mnie obgadują. Zrezygnowana zaczęłam rysować wzory na swoim zeszycie. Po kilku minutach do klasy ktoś wbiegł.
K.-Przepraszam za spóźnienie. Ale samochód mi się zepsuł i..-wszędzie poznałabym ten głos.
N.-Czy wy sobie dzisiaj ze mnie kpicie?!-wydarł się nauczyciel. -Mam was już po dziurki w nosie. Ty Styles wraz ze swoją koleżanką z ławki zostaniecie dzisiaj po lekcjach.
H.-Ale!Ja nie chcę z nią zostać!- krzyknął chłopak, a mi mimowolnie zrobiło się przykro. Chłopak, w którym zakochałam się odkąd pierwszy raz go ujrzałam właśnie uświadomił każdemu że mnie nie lubi. -To jest największa pokraka w całej szkole!- mówił dalej.- Jak mnie ktoś z nią zobaczy.... już samo to, że dzielę z nią ławkę jest za wiele.
N.-Harry! Nie ma żadnego ale! W tej chwili przeproś koleżankę!- krzyczał na ucznia fizyk.
H.-To nie jest moja koleżanka, nie zamierzam nikogo przepraszać za swoje zdanie. -odparł, a w tamtej chwili moje serce pękło na miliony malutkich kawałeczków. Zacisnęłam mocno zęby i nie pozwoliłam łzą wyjść na światło dzienne. Delikatnie otarłam oczy wewnętrzną stroną dłoni i spuściłam głowę.
N.-Siadaj już. I widzę was dzisiaj razem na siódmej lekcji jasne?-zapytał patrząc kolejno na mnie i chłopaka. Pokiwałam lekko głową i odsunęłam się jak najdalej od loczka, który zajmował swoje miejsce.
Cały czas czułam na sobie jego wrogi wzrok. Po kilkunastu minutach, które dla mnie trwały jak cała wieczność, wybiegłam z klasy równo z dzwonkiem. Pobiegłam do łazienki i  zaczęłam szlochać. Wszystko ze mnie wyszło. Odkąd przyszłam do tej szkoły straciłam sens życia. Każdy mnie popychał, wyzywał, poniżał. Gdy szłam na stołówkę stał tam Harry. Wraz z kumplami zawzięcie rozmawiali. Chciałam szybko koło nich przejść, ale niestety jeden z chłopaków podłożył mi nogę i runęłam na podłogę jak długa. I to wtedy loczek chciał mi pomóc. Był w tej szkole zupełnie nowy. Nie miał pojęcia dlaczego mnie tak potraktowali. Podał mi rękę patrząc na mnie ze smutkiem. To wtedy, gdy spojrzałam w jego piękne zielone oczy wiedziałam, że nie jest mi obojętny, zakochałam się w nim. Przyszło to tak niespodziewanie. Pomógł mi wstać, a ja szybkim krokiem opuściłam mury szkoły. Słyszałam jeszcze tylko, jak jego koledzy prawili mu morały na mój temat.
Od tamtego dnia Harry traktował mnie jak powietrze, a ja wciąż o nim marzyłam. Dopiero dzisiaj powiedział na głos, przy całej klasie to, co o mnie myśli. Na same wspomnienia z moich oczu płynęły gorzkie łzy. Postanowiłam siedzieć tak, aż do szóstej lekcji.
*kara*
Poczekałam, aż wszyscy uczniowie opuszczą szkołę. Gdy byłam już tego pewna wyszłam z łazienki i poszłam do klasy fizycznej. Lekko uchyliłam drzwi, aby sprawdzić, czy mój "kolega" również przyszedł.
H.-Długo mam na ciebie czekać?!-warknął na mnie widząc, że się zjawiłam.
T.-Jjuż jestem.- jąkałam się cała czerwona.
H.-To bierz tą szmatę i pomóż mi, a nie stoisz i myślisz o niebieskich migdałach!-krzyknął z cwaniackim uśmiechem. Podeszłam do niego i chwyciłam szmatkę. Zaczęłam pospiesznie wykonywać swoją karę. Mieliśmy umyć wszystkie ławki, tablicę, parapety i podłogi. Harry latał z mopem, a ja ze ścierką myłam stoliki. Po dwóch godzinach ze zmęczenia usiedliśmy na ławkach. Spojrzałam dyskretnie na chłopaka, który zajęty był poprawianiem swoich loków, które sterczały na wszystkie strony. Wyglądał tak seksownie w czarnych rurkach i bluzce, opinającej jego idealne ciało. Przygryzłam lekko wargę, a wtedy on przeniósł swój wzrok na mnie. Zawstydzona i zdenerwowana jak najszybciej go spuściłam.
H.-Co się tak na mnie patrzysz co?-zapytał rozbawiony.
T.-Ppprzepraszam.- wydukałam czerwieniąc się jeszcze bardziej.
H.-Jezu,  dziewczyno co ty się tak jąkasz?- zapytał zirytowany.
T.-Mam tak, gdy się denerwuję.- szepnęłam mając nadzieję, że nie usłyszy.
H.-Hahaha, a czym ty się denerwujesz?- zapytał wstając ze swojego krzesełka.
T.-Tobą i tym, że do mnie mówisz. Boję się, że znowu mnie będziesz wyzywał.-powiedziałam łamiącym się głosem. Powoli podszedł do mnie  stanął naprzeciwko mojej osoby. W tamtym momencie moje serce biło jak oszalałe. Zaczęła szybciej oddychać. Zamknęłam mocno oczy i próbowałam się uspokoić.
H- Ej co ci jest?- zapytał przestraszony.
T.-Nnnic.-szepnęłam nie mając siły na nic więcej.- Jest mi trochę...- przerwałam, gdy zakręciło mi się w głowie. Nagle poczułam silne ręce na swoich ramionach. Harry mocno mną szarpnął.
H.-Połóż się.- mówił  z troską. Pospiesznie wykonałam jego polecenie z małą pomocą chłopaka. -Otworzę okno, może zrobi ci się lepiej.- informował mnie.
Skupiłam się na wyrównaniu swojego oddechu. Jeszcze mocniej zamknęłam oczy, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Znowu mnie to spotkało. Te cholerne ataki paniki. Miałam ich już po dziurki w nosie. Po raz pierwszy przytrafiły mi się w szkole i jeszcze przy nim, ale wstyd.
H.-I jak się czujesz?- zapytał spokojnie.
T.-Już jest lepiej.- odparłam.
H.-Naprawdę się mnie boisz?- zapytał zdziwiony.
T.-Bardziej tego, że znowu mnie poniżysz. Ty i twoi kumple.- szepnęłam bojąc się jego reakcji.
H.-(t.i) nie musisz się mnie bać, już nigdy cię nie skrzywdzę. Byłem głupi. Przepraszam.- usłyszałam przy moim uchu. Szybko podniosłam się z ławki zmieniając pozycję na siedzącą. Myślałam, że się przesłyszałam.
T.-Co ty powiedziałeś?- zapytałam zdziwiona. Harry spojrzał na mnie przekręcając swoją głowę lekko w bok, po czym przybliżył swoją twarz do mojej.
H.-Tak strasznie cię przepraszam. (t.i) nie mogę powiedzieć ci tego teraz ale błagam spotkaj się ze mną dzisiaj.
T.-Gdzie, po co i o której? Znowu chcesz mnie poniżyć i śmiać się ze mnie z kolegami?- zapytałam zła.
H.-Obiecuję, że nie będę się z ciebie śmiał. Przyjadę po ciebie o 20? Może być?- zapytał.
T.-Spoko.- odparłam wiedząc, że i tak nigdzie nie pójdę. Skąd miałby mój adres. Uśmiechnęłam się do chłopaka i poszłam przed siebie.
H.-Przepraszam za to co teraz zrobię. Wybacz, ale muszę inaczej będzie ze mną źle.- odparł.- To na razie frajerko!-krzyknął i lekko mnie popchnął. Oszołomiona wydarłam się na niego.
T.Kurwa Styles ty pojebie. Odjeb się wreszcie ode mnie!!- zaczęłam biec, a po moich policzkach ciekły łzy.
Roztrzęsiona wbiegłam do domu i rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju. Zaczęła szlochać jeszcze bardziej, po czym zasnęłam.
*dwie godziny później*
Znalezione obrazy dla zapytania tumblr outfit
Obudziłam się na mokrej od płaczu poduszce. Lekko przetarłam oczy wewnętrzną stroną dłoni i powolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Zjadłam podany przez mamę posiłek i wróciłam do siebie. Postanowiłam, ze  nie będę cały wieczór siedzieć i użalać się nad sobą i gdzieś wyjdę. W końcu nadszedł weekend. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie gorącą kąpiel na ukojenie nerwów. Starannie wysuszyłam i ułożyłam swoje włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Po godzinie wyszłam z łazienki i zabrała się za robienie makijażu. Użyłam tylko mascary, korektora i pięknej wiśniowej pomadki. Uszykowałam sobie strój i wyszłam z domu.
Podeszłam pod furtkę i zauważyłam, że przede mną stoi znajome auto. Weszłam na chodnik i przejrzałam się bardziej kto siedzi za kierownicą. Po chwili z samochodu wyszedł Harry . Oszołomiona zaczęłam iść przed siebie. Chciałam się znaleźć jak najadłem od niego. Gdy przeszłam kilka metrów poczułam lekkie szarpnięcie na nadgarstku.
H.-Cześć (T.I) byliśmy umówieni pamiętasz?
 T.-Styles czy ty masz rozdwojenie jaźni czy jak? Człowieku, raz nazywasz mnie frajerką,innym poniżasz razem z kumplami, a teraz tak po prostu przyjeżdżasz i myślisz że jest okay? -zapytałam zdenerwowana. Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem i powiedział.
H.-Jeszcze raz bardzo cie przepraszam za tamto. Musiałem to zrobić.  Oni nas szpiegowali.

Hej kociaki!
Przychodze dzisiaj do was z pierwszą częścią o Harrym. Przepraszam,że posty są nak rzadko ale ostatnio mam kiepskie dni. Postaram się poprawić! Czekajcie na ciąg dalszy xoxo

piątek, 2 grudnia 2016

#22 Zayn Malik

Pamiętam ten dzień.  To wtedy wszystko się zmieniło. Odwróciłeś mój świat o sto osiemdziesiąt
stopni.
Biegłam z rozmazanym na twarzy makijażem, przez cemny park. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Bóg mi ciebie zabrał. Przyjaźniliśmy się od dziecka, poznaliśmy się w małej piaskownicy, na placu zabaw. Od tamtego dnia staliśmy się nierozłączni. Myślałam, że mi ufasz. Przeżyliśmy tyle cudownych lat razem, a teraz ciebie nie ma. Odszedłeś z tego świata, bez normalnego pożegnania się ze mną. Chciałeś mnie chronić, abym po twoim zniknięciu mniej cierpiała? Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o chorobie? Spędziłabym te ostatnie chwile z tobą. Byłabym o stokroć lepszą przyjaciółką niż dotychczas. Nie dane mi jednak było tego dokonać, bo ty nie pozwoliłeś mi na to. Napisałeś dla mnie list i zapadłeś w wieczny sen. Myślałeś, że dzięki temu, że w ostatnim czasie mnie odtrącałeś nie będę cierpiała? Myliłeś się. Tak cholernie się myliłeś Ben. Przez to, że trzymałeś mnie na dystans cierpiałam. Bardzo cierpiałam, ale tamten ból jest niczym w porównaniu z tym jak czuję się teraz. Ból rozrywa moje wnętrzności od środka. Niestety nie ma kto ich pozszywać. Nie ma ciebie, nie ma mnie.  Zostawiłeś mnie na tym świecie samą, bezbronną.
Wyciągnęłam list od ciebie, aby ponownie przeczytać twoje słowa. Zjechałam wzrokiem na dół kartki i przeczytałam na głoś przez łzy.

                             Pamiętaj, nie możesz się poddać. Walcz ze swoją chorobą.
                            Ja ze swoją  nie miałem szans . Rak to nie anoreksja, kochanie.
                            Ty możesz wygrać tą bitwę, więc proszę cię.
                            Zrób to dla mnie i walcz do samego końca,
                             a ja będę czekał na ciebie w niebie i przywitam cię radośnie,
                             gdy będzie już twoja kolej.
                             Kocham cię, twój na zawsze, Ben.

Schowałam list i zaczęłam biec. Coraz szybciej, bez celu, byleby tylko rozładować swoją złość, ból i cierpienie. W tym momencie nie liczyło się nic prócz biegnięcia przed siebie. Wybiegłam z parku i skręciłam w następną przecznicę. Nagle wpadłam na coś twardego. Poczułam silny ból w klatce piersiowej i upadłam na chodnik.
Z.-Wszystko w porządku? -Zapytał znany mi głos. Podniosłam głowę, ale przez łzy wydostające się przez moje oczy nie mogłam zobaczyć kto do mnie mówi. - Jejku (t.i) co się stało? - chłopak ukucnął i mocno mnie przytulił. Tego w tej chwili potrzebowałam. Silnych, męskich ramion, które nie pozwolą mi się rozsypać. Ogarnął mnie zapach męskich perfum, przez co się uspokoiłam. Zawsze to na mnie działało. -Już dobrze, co się stało?- zapytał chłopak. Odsunęłam się lekko, aby zobaczyć z kim rozmawiam. Moim oczom ukazał się Zayn. Mój badboy, w którym podkochuje się kilka lat. Nie mogłam w to uwierzyć.
T.-Yyy Zayn. Przepraszam cię za to. Po prostu, ja, Ben..- wybuchłam ponownie płaczem.
Z.- Spokojnie. Może chodźmy do mnie? I wtedy wszystko mi opowiesz? -zaproponował.
T.-Dobrze Zayn.- zgodziłam się.
Mulat całą drogę milczał, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Naprawdę nie miałam już siły na płacz. Po kilku minutach znalazłam się w cieplutkim salonie szatyna. Chłopak uszykował dla nas po gorącej czekoladzie, a następnie usiadł koło mnie. Wzięłam spory łyk i zaczęłam mu wszystko opowiadać.
Spłynęły ostatnie łzy, a mnie zmorzył sen. Okryta kocem dopiłam czekoladę i mocniej wtuliłam się w Zayn'a. Chłopak objął mnie ramionami i zaczął mi śpiewać.

Your hand fits in mine                                                                                   Twoja dłoń pasuje do mojej,
Like it’s made just for me                                                                              Jakby została stworzona tylko dla mnie
But bear this in mind                                                                                    Ale zapamiętaj, 
It was meant to be                                                                                       Że to było nam przeznaczone
And I’m joining up the dots                                                                            I łączę kropki 
With the freckles on your cheeks                                                                    Z piegami na twoich policzkach
And it all makes sense to me                                                                          I to wszystko ma dla mnie sens

*następnego dnia*
Otarłam swoje spuchnięte oczy, a następnie je otworzyłam. Rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam. To na pewno nie jest mój dom. Co ja tutaj robię? Zadałam sobie pytanie, a następnie wydarzenia z dnia poprzedniego wlatywały do mojej głowie. Przypomniałam sobie wszystko, co sprawiło, że znów zbierało mi się na płacz. Tylko, że już żadna łza nie chciała wydostać się spod powiek. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z sypialni. Kierowałam się do kuchni po pięknym zapachu bekonu i jajek?
Zeszłam białymi schodami w dół i zobaczyłam Mulata stojącego przy kuchence.
-Hej.- powiedziałam nieśmiało.
-O królewna wstała.- powiedział pięknie się uśmiechając.- Jak się czujesz?- zmienił głos na bardziej współczujący.
-Bywało lepiej.- odparłam zgodnie z prawdą.- Co tam dobrego pichcisz? -zmieniłam temat, aby nie poruszać śmierci Bena.
-Dla pani jajka z bekonem, a potem naleśniki z czekoladą.- uśmiechnął się ponownie.
-Zayn, ja tyle nie zjem. - powiedziałam przerażona. Chłopak wiedział, ze mam anoreksje. Zresztą każdy kto spojrzał od razu wiedział co jest grane.
-Nie pozwolę ci z tego powodu, zaniedbać swojego zdrowia i życia. -powiedział śmiertelnie poważnie.
-Zayn, proszę.- spróbowałam.
-Nie ma mowy. Zjemy to razem, dobrze?
-Okay.- powiedziałam zrezygnowana. - Nie wiem  co ci to da. Nie będziesz pilnował mnie na każdym kroku. W końcu i tak coś pójdzie nie tak. -powiedziałam cicho.
-Tu się mylisz. Otóż zamieszkasz na razie ze mną.- powiedział pewny swoich słów.
-Weź sobie nie żartuj. To nie jest zabawne.
-Proszę cię(t.i). Zrób to dla Bena. -wiedział jak mnie podejść. Nie odpowiedziałam już nic. Zabrałam się za spożywanie śniadania.
Po skończonym posiłku pojechaliśmy do mojego domu, po rzeczy. Chłopak stwierdził, że będę u niego tak długo aż nie wróci moja mama z delegacji. Niechętnie spakowałam swoje ubrania, kosmetyki i gotowa zeszłam do salonu.
-Jestem gotowa.-powiedziałam bez cienia radości.
-To dobrze, możemy już jechać.- uśmiechnął się szelmowsko. Zayn chwycił moją walizkę i zaniósł ją do auta. Poczekał, aż zakluczę dom i otworzył dla mnie drzwiczki pojazdu.
-Dziękuję.- zarumieniłam się lekko.
Chłopak obszedł samochód i zasiadł za kierownicą.
*tydzień później*
-(t.i)! Wstawaj, wstawaj!- wbiegł do mojego pokoju Mulat wrzeszcząc na całe gardło.
-Co ty robisz Zayn? Na głowę upadłeś czy co?- zapytałam oburzona poranną pobudką.
-Oj nie marudź. Wstawaj i jedziemy. -powiedział pewny siebie.
-Co? Gdzie? Nigdzie nie jadę, daj mi spać.
-Zabieram cię na wycieczkę. To będzie naprawdę fajny dzień.- przekonywał mnie.- Masz 15 minut i widzę cię gotową na dole. -uśmiechnął się  po czym wybiegł z mojej sypialni.
Pospiesznie wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie wykonałam swój dzienny makijaż. Wróciłam do pokoju i ubrałam się w ciemne spodenki i biały krop-top. Uszykowana zeszłam na dół. Zayn właśnie układał śniadanie na talerzach, a ja zasiadłam na swoje miejsce.
-Wow, jestem pod wrażeniem. Uwinęłaś się w 10 minut.- zaśmiał się drwiąco Mulat.
 -Zabawne, Zayn.- wytknęłam mu język. -To dokąd mnie zabierasz?- zmieniłam temat.
-Nic ci nie powiem. Zresztą wszystko już gotowe, więc za jakąś godzinkę zobaczysz.-odparł swobodnie.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po skończonym posiłku ubrałam swoje znoszone trampki i zabrawszy wcześniej telefon, wyszłam na zewnątrz. Doczłapałam się do auta i grzecznie poczekałam na Zayn'a. Mulat zakluczył dom i dołączył do mnie.
-Nie tym razem kochanie.- powiedział drwiąco.- Dzisiaj jedziemy rowerami.-pokazał mi swój piękny uśmiech, od którego miękły  mi kolana.
-Z wielką przyjemnością.- odparłam szczerze. Jadąc rowerami mogłam więcej czasu przeznaczyć na oglądaniu jego cudownej sylwetki. Od śmierci Bena, Zayn podobał mi się jeszcze bardziej niż przed tem. Nawet nie sądziłam, że jest to możliwe. Chciałam mu wyznać swoją miłość, ale bałam się. Bałam, że on odejdzie, a ja znów będę cierpieć jak po śmierci mojego przyjaciela.
Zasiedliśmy na dwukołowcach i ruszyliśmy w znanym tylko chłopakowi kierunku.
*dwie godziny później*
-Zaynuś.- westchnęłam.- Daleko jeszcze?
-Jeszcze pięć minut drogi i będziemy na miejscu.- powiedział, posyłając mi perskie oko.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Wyprostowałam się, aby choć trochę rozluźnić swoje mięśnie. Nagle mój wzrok stał się pusty i nie widziałam nic. Zorientowałam się, że chłopak zasłonił mi ręką oczy.
-Głupku, co ty robisz?- zaśmiałam się przyjaźnie.
-Zaufaj mi i pozwól się prowadzić. -powiedział aksamitnym głosem, od którego dostałam gęsiej skórki, a po karku przebiegły mnie dreszcze.
Szliśmy bardzo powoli, uważając na to, abym się nie przewróciła. Po jakimś czasie tuż nad uchem poczułam oddech Zayna i jego cichy szept.
-Chciałem to zrobić już dawno, ale bałem się. Bałem się, że mnie znienawidzisz, albo odrzucisz, ale ja już nie mogę ukrywać swoich uczuć do ciebie.- powiedział, a ja analizowałam każde jego słowo. Do czego on zmierza?- zapytałam sama siebie. - Chcę żebyś wiedziała, że od bardzo dawna mi się podobasz, a przez ostatni czas spędzony z tobą ja się w tobie zakochałem od nowa i o stokroć mocniej niż przedtem. -odsłonił mi oczy i zauważyłam, że znajduję się tuż przede mną. Patrzyłam mu w oczy, a od jego spojrzenia biła szczerość i strach przed odrzuceniem.
-Zayn...- zabrakło mi słów.
-(t.i) rozumiem.- posmutniał.- Chciałem po prostu, żebyś wiedziała że cię kocham.- odparł patrząc mi w oczy. Odwrócił się i ze spuszczoną miną zaczął się oddalać.
-Zayn, zaczekaj!-krzyknęłam, a chłopak przystanął. - Ja ciebie też kocham.- wyznałam. Nie wiedząc  czemu, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Mulat widząc to podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. -Kocham cię, ale bałam się tobie to powiedzieć. Myślałam, że ty nic do mnie nie czujesz, a jak wyznam ci prawdę to mnie zostawisz. Nie chciałam znowu stracić bliską osobę i zostać sama. Nie chciałam stracić ciebie tak jak straciłam Bena..- NA samo wspomnienie z moich powiek wydostały się kolejne słone krople.
-Nigdy cię nie skrzywdzę. Kocham cię.- odparł szczerze wpijając się w moje malinowe wargi. Nasz pocałunek był pełen miłości, pożądania i namiętności.
-Na zawsze razem?- zapytałam odrywając się od jego twarzy.
-Na zawsze razem.- odparł ponownie mnie całując.

Hej rybki!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam czasu ani pomysłu na napisanie imagina. Ale w końcu wzięłam się w garść i dla was go dokończyłam. Teraz imaginy mogą pojawiać się rzadziej, ale postaram się pisać co tydzień. Do następnego XOXOXO